Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Catherin Rossi człowiek
|
Wysłany:
Wto 22:17, 28 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania Płeć:
|
Piszę opowiadanie o Belli i Carlisle'u. Wstawiam je tutaj bo ogólnie moją stałą czytelniczką jest tylko EsmeC za co jej bardzo dziękuję. Zobaczę jak moje opowiadanie ocenicie wy. Nie miałam żadnego wzorca, ponieważ nigdy nie natknęłam się na opowiadanie typu Carlisle x Bella. Dobra...Już nie zanudzam...Dodam narazie prolog,rozdział I,II i III.
Prolog
"W tym samym momencie na horyzoncie pojawił się lekarz i chcąc nie chcąc rozdziawiłam usta. Przy tym porażająco przystojnym blondynie wysiadali wszyscy znani mi gwiazdorzy filmowi. Miał jednak bladą, zmęczoną twarz i ciemne sińce pod oczami. Sądząc z opisu Charliego, musiał być to nie, kto inny jak doktor Cullen.
- A zatem, panno Swan - powiedział niezwykle sympatycznym tonem. - Jak się czujemy?
Dobrze - odparłam, mając nadzieję, że już ..."* mnie o to nie zapyta ,bo nie
umiałabym mu odpowiedzieć. Powalał swoją urodą na kolana. Gdy ja siedziałam
nic nie mówiąc, Carlisle, bo tak miał na imię, tłumaczył coś mojemu tacie.W końcu wyszło na to, że wracam do domu, jutro nie mam iść do szkoły, a doktor Cullen odwiedzi mnie by sprawdzić czy wszystko jest dobrze.
Po powrocie ze szpitala usiłowałam usnąć, ale moje próby były nadaremne,ponieważ w głowie siedział mi tylko pewien lekarz.
*Fragment zaczerpniety z książki S.Meyer pt.: "Zmierzch"
Rozdział I
Edward cały czas mi ostatnio powtarzał,że byłoby lepiej gdybyśmy nie utrzymywali ze sobą bliższych konataktów. Nie podaje powodów.One są dla mnie tylko zagadką... Strasznie trudną zagadką, której zapewnie nigdy nie rozwiążę. I chyba go posłucham...Nie chce się ze mną przyjaźnić to nie! Jego sprawa.Mam wielu innych przyjaciół w postaci: Jessici, Angeli, Mike'a, Erica...Powiem mu wszystko jutro jak wrócę do szkoły.
Charlie jest zbyt nadopiekuńczy,ale na szczęścię,a może i na nieszczęście jak jestem chora,albo coś sobie zrobię.A mi to się zdarza bardzo często.Jak na przykład sie przewrócę to potrafi być gorszy od mamy.Wytrzymam...
Nagle ktoś zapukał cicho do drzwi.
-Proszę.
-I jak się czujemy Bello?-usłyszłam niezwykle uprzejmy głos i to na pewno nie był tata.
-Witam doktorze.Doskonale!
-Tak?-popatrzył na mnie z ukosa-To proszę cię wstań z łóżka.
Spałam w moim dresie więc posłusznie wstałam i nagle poczułam,że tracę równowagę.Doktor Cullen w ostatniej chwili mnie złapał i pomógł usiąść na łóżku.
-Przepraszam pana, jestem taką niezdarą...
Lekarz spojrzała na mnie jakby miał się zaraz roześmiać:
-Po pierwsze,mów mi Carlisle, po drugie, nie jesteś niezdarą tylko to są skutki twojego wczorajszego wypadku.
-Jasne...Sądze, że nie raz jeszcze się u pa...-poprawiłam się szybko- Ciebie w szpitalu znajdę.
Zaśmiał się serdecznie:
-Tak sądzisz?
Nic nie odpowiedziałam tylko się nieśmiało uśmiechnęłam.
-Boli Cię jeszcze głowa?
-Nie-skłamałam
Carlisle zaczął naciskać rózne punkty na mojej czaszce swoimi chłodnymi palcami.Zauważył,że się skrzywiłam*:
-Boli?
-Tak..- zarumieniłam się i w myślach prosiłam,aby tylko już sobie poszedł.
-No to ja już pójdę.Weź Tylenol,to napewno Ci pomoże...-wstał z krzesła- Do zobaczenia Bello-posłał mi swój piękny uśmiech i wyszedł.
Słyszałam jak rozmawiał z Charliem za drzwiami.Komendant Swan zaraz pewnie tu wparuje.Jestem nie omylna:
-Bells-podał mi tabletki i kubek z wodą- Połknij to.Doktor Cullen prosił,abym Ci przekazał,że za 3 dni masz się stawić w jego gabinecie na badania kontrolne.I jutro nie ma mowy o pójściu do szkoły.-ujrzał moją minę męczennicy-Nic na to nie poradzę..Ktoś Ci notatki przyniesie...A teraz wypoczywaj.-wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Nie mając innego wyboru,wziełam ze stolika nocnego "Romeo i Julia" i zaczęłam czytać.
*Fragment zaczerpnięty z książki S.Meyer "Zmierzch"
Rozdział II
I znowu zasnęłam z książką. No tak!Przespałam cały wczorajszy dzień, a tata mnie nawet nie obudził. Zadzwonię do Angeli. Może mi przyniesie notatki z lekcji. Usiadłam na łóżku. Charlie już chyba wyszedł do pracy bo w domu jest cicho. Wstałam na nogi i nawet się nie zachwiałam. Sukces! Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie, wzięłam leki i postanowiłam, że pójdę na spacer. Ubrałam się ciepło i poszłam do lasu.
Nie spacerowałam tam po wyznaczonych ścieżkach. Gdyby ktoś mnie zauważył na pewno od razu poinformował by o tym Charliego. I byłby kłopoty.Włóczyłam się pomiędzy drzewami już chyba z godzinę i miałam dosyć. Postanowiłam wrócić do domu. Nagle zaczęło padać tak jakby ktoś włączył hydrant. Błam cała przemoknięta. Starałam się odnaleźć główną ścieżkę, ale to było na nic. Błądziłam pomiędzy drzewami jak w labiryncie. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Straciłam równowagę i potknęłam się tak niefortunnie,że przejechałam ramieniem po kawałku wystającej gałęzi. Badyl był tak ostry, że przedarł mi kurtkę, bluzkę i zostawił kilkucentymetrową ranę na ramieniu, która strasznie krwawiła.Upadłam na ziemię i tak naprawdę nie wiedziałam co zrobić. Byłam w środku lasu, zupełnie sama, deszcz lał jak z cebra, a ja miałam krwawiącą ranę i brak sił by wołać: pomocy! Nagle usłyszałam odgłos pękanych gałęzi. Ktoś na pewno tu jest.
- Kto tam?
Cisza.
-Kto tam?
Byłam troszkę poddenerwowana, ale po chwili między drzewami ujrzałam uśmiechniętą twarz doktora Carlisle. Jego radość nagle zmieniła się w troskę gdy ujrzał mnie siedzącą na ziemi.
-Bella? Nic ci nie jest?
-Tak - starałam się uśmiechać i próbowałam usilnie wstać, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
-Chyba jednak coś ci jest-podszedł i pomógł mi wstać- Bello ty krwawisz.
-Wiem...To był przypadek...Zakręciło mi się w głowie...
Carlisle mi przerwał:
-Chodź...Musimy to opatrzyć bo jeszcze wda Ci się zakażanie.-wziął mnie na ręce.
-Ale przecież nie musisz mnie nieść.Jestem strasznie ciężka.Postaw mnie!
-Dobrze.Proszę bardzo.-rzekł stawiając mnie na ziemi.
-Dziękuję-już chciałam iść do przodu, ale upadłam.
-No widzę-Carlisle podszedł do mnie -że,będę musiał Cię jednak ponieść - posłał mi chyba swój najpiękniejszy uśmiech.
-Ale... - zaczęłam protestować.
-Spokój!Nie ma żadnego ale! Widzę, że się ledwo na nogach trzymasz i czy tego chcesz czy nie zaniosę Cię do mojego domu!
Zrozumiałam, że z nim nie wygram. Pozwoliłam mu by wziął mnie na ręce. Zrobił to z wielką lekkością. Jakbym była piórkiem...
Rozdział III
Carlisle krzątał się po swoim gabinecie, a ja siedziałam na biurku, oczekując pomocy. Po 10 minutach miałam na ramieniu założone szwy :
-Dziękuję - nie potrafiłam nawet spojrzeć w te jego miodowe oczy.
-Nie masz mi za co dziękować...To moja praca... - spojrzałam na niego, on dosłownie lustrował mnie swoim wzrokiem. Trochę mnie to krępowało więc zeszłam z biurka i zaczęłam krążyć po gabinecie. Moją uwagę przykuł wielki obraz, który przedstawiał czwórkę ludzi. Trójka z nich stała na pierwszym planie. Byli ubrani w królewskie szaty i wymachiwali rękoma do poddanych. Czwarta osoba stała praktycznie w ich cieniu, z tyłu. Przyjrzałam mu się dokładnie:
-Carlisle... - podszedł do mnie - Ten człowiek tam z tyłu...
-Tak? - patrzył na mnie swoimi mądrymi oczyma wyczekując mojej wypowiedzi. Nie doczekał się... Znów straciłam przytomność.
***
-Bella! - doskoczyłem do niej, podniosłem ją z ziemi i położyłem na sofie. Szybko sprawdziłem jej tętno. Wyczuwalne. Uff...Podniosłem jej nogi do góry, otworzyłem okno i usiadłem obok sofy na krześle. Zacząłem się wpatrywać w nieruchomą twarz panny Swan. Jest taka piękna... Jej oczy, włosy, głos... A ta jej niezdarność jest na swój sposób urocza...
Usłyszałem otwieranie drzwi. Nie zdążyłem się nawet obrócić, a tuż przy mnie stał Edward:
-Carlisle... Mógłbyś myśleć trochę ciszej... Wszystko słyszałem...
-Edwardzie! Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś mi nie grzebał w umyśle?
-Ja powstrzymać tego nie mogę i ty dobrze o tym wiesz - Edward spojrzał na nieprzytomną Bellę - Naprawdę Ci się podoba?
-No wiesz....To jest naprawdę urocz dziewczyna... - zacząłem, ale mój syn mi przerwał:
-Ale ty masz Esme... Pomyślałeś o niej chociaż raz od momentu gdy poznałeś Bellę? Raczej nie... Słyszałbym...
Wyszedł i zostawił mnie samego ze swoimi myślami.
***
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się w około. Nade mną stał uśmiechnięty mężczyzna:
-Bella... Jak się czujesz? - spytał.
Nie wiem w ogóle kim on jest... Kim ja jestem?
-Kim jesteś? Gdzie ja jestem?
Mężczyzna usiadł zdziwiony na krześle:
-Nie pamiętasz mnie? Jestem Carlisle. Carlisle Cullen. Jesteś u mnie w domu. Założyłem Ci opatrunek na ramię, wstałaś chwilę pochodziłaś i straciłaś przytomność. Chyba czwarty już raz w ciągu ostatnich kilku dni.
-Aha... A ja to kto?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Catherin Rossi dnia Wto 22:18, 28 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Vikki The Black Sister
|
Wysłany:
Śro 14:50, 29 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1013 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grimmauld Place 12, London, UK ^^ Płeć:
|
Świetnie się zapowiada!
Czekam na kolejny rozdział
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
EsmeCissa mecenas
|
Wysłany:
Śro 15:02, 29 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 1520 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Ja powiem tyle, że są genialne, zresztą sledze to opo od początku na Twoim blogu !
Życzę weny na kolejne rozdziały xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Catherin Rossi człowiek
|
Wysłany:
Pią 21:58, 01 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania Płeć:
|
Rozdział IV
-Nie pamiętasz? Nazywasz się Bella Swan, twój ojciec to Charlie Swan, masz 17 lat. - starałem się przypomnieć jej choć trochę. Było widać, że nie wie o co chodzi. Rozglądała się nerwowo po moim gabinecie:
-Pan mi nie zrobi krzywdy? - spytała się niepewnie.
-Skąd Ci to przyszło do głowy? Wyglądam na takiego? - uśmiechnąłem się do niej by dodać jej choć trochę otuchy - I po pierwsze. Nie zwracaj się do mnie przez pan. Mów do mnie Carlisle.
-Dobrze, Carlisle... - spojrzała na mnie badawczo - Mogłabym dostać coś do jedzenia? - zdziwiła mnie lekko tym pytaniem.
-Ekhm.... Tak, oczywiście.
***
Carlisle wyszedł. Uff... Mogę przez chwilę przestać udawać. Nie wiedziałam, że się tak łatwo nabierze. Nie wiem też co mnie skusiło do takiego czynu. Może te jego oczy... Są takie piękne... Chyba się w nim zakochałam. Chyba?! Na pewno! Inaczej nie robiłabym takich głupstw. Jestem ciekawa czy ja, chociaż w najmniejszym stopniu, tez podobam się dr.Cullenowi. Tylko...W co ja wierzę?! On ma żonę, dzieci... Na pewno nigdy do mnie nie przybiegnie, nie przytuli mnie, nie pocałuje, a już na 100% nie powie mi: Kocham Cię...
***
Wbiegłem szybko do salonu, gdzie cała moja rodzina na czele z Emmettem, który, jak zwykle z resztą, co chwilę przeskakiwał z kanału na kanał:
-Esme, skarbie, mamy coś normalnego do jedzenia w domu...?
-Nie. W lodówce jest tylko krew. Dlaczego się pytasz? - spytała bardzo obojętnie.
Westchnąłem:
-Bella jest głodna...Emmett! Ścisz ten telewizor bo Bella musi wypoczywać,zróbże coś dobrego i skocz do sklepu po jakieś jedzenie! Alice, mam do Ciebie prośbę... Pożyczyłabyś jakieś ciuchy Belli?
Emmett, z oporami, ale już pojechał do sklepu, a Alice buszowała do góry w poszukiwaniu odpowiedniej odzieży dla Belli. Nagle podeszła do mnie Esme:
-Możemy porozmawiać na osobności? - patrzyła na mnie ze strasznym chłodem w oczach.
Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, ale ona mi przerwała:
-Teraz! Chodź do kuchni.
-Dobrze - przytaknąłem i udałem się za nią.
Już w kuchni:
-Carlisle... Co się z Tobą dzieję? Od czasu gdy pod twoją opiekę trafiła Bella jesteś jakiś inny... Prawie ze mną nie rozmawiasz... A teraz postawiłeś pół rodziny na nogi bo BELLA JEST GŁODNA! - te ostatnie słowa już wykrzyczała.
-Skarbie, to jest tylko moja pacjentka... Ja się tylko nią opiekuję...
- To teraz pacjentka jest ważniejsza od żony, rodziny?! W ogóle mnie ignorujesz ostatnio! I nie mów do mnie skarbie!- wykrzyczała i wyszła z kuchni.Zostawiła mnie w lekkim osłupieniu. Esme nigdy nie była, aż tak zła, ale... Może jestem sam tego winien?
-Masz rację... Wina leży po twojej stronie - stał za mną Edward - Nie dziwię się Esme, że na Ciebie nawrzeszczała. Przez ostatnie dni zamartwiała się co się z Tobą dzieję. A ty? Ty zamartwiałeś się co z Bellą! Nie poznaję Cię!
Nic nie odpowiedziałem. Wstałem, wyminąłem Edwarda, wziąłem od Emmetta, który dopiero co wszedł, jedzenie i udałem się z powrotem na górę.
***
Carlisle wrócił do pokoju z jedzeniem:
-Proszę bardzo - podał mi bułkę, którą natychmiast zaczęłam jeść. Cullen usiadł obok mnie:
- Naprawdę nic nie pamiętasz?
-Tak... W ogóle... Czy będę mogła odzyskać pamięć? Jakoś? - po moim policzku potoczyło się kilka łez.Carlisle przytulił mnie do siebie:
-Nie płacz... To nie jest choroba... Za jakiś czas wszystko sobie przypomnisz... Ja ci pomogę... - mówił do mnie cały czas głaskając mnie po głowie. Ma takie gładkie i... bardzo zimne dłonie. Trochę to dziwne bo w domu jest ciepło.
-Jest Ci zimno? - spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi. Zmieszał się trochę:
-Ni... Wiesz... Jest mi trochę zimno. Tobie pewnie też. Może połóż się to przykryje Cię kocem i się trochę prześpisz - mówił bardzo szybko. Było widać, że chcę uniknąć tematu.
-Tak, chętnie... - położyłam się, przymknęłam oczy, że niby już zabieram się do spania, On przykrył mnie i pocałował w czoło jak własne dziecko.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
EsmeCissa mecenas
|
Wysłany:
Pią 22:00, 01 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 1520 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Skomentowałam to na blogu.
Nie ma sensu powtarzać tego samego.
Powiem tyle, że czekam na ciąg dalszy, bo to się robi coraz ciekawsze xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik dojrzała pijawka
|
Wysłany:
Wto 20:26, 12 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
naprawdę fajne opowiadanie.
świetny pomysł!
życzę weny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Catherin Rossi człowiek
|
Wysłany:
Nie 21:21, 31 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania Płeć:
|
Rozdział V
Carlisle położył się obok mnie. Ja udawałam, że śpię więc nie mogłam się obrócić by na Niego spojrzeć. Leżałam czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Odgarnął mi z szyi włosy i zaczął składać na niej delikatne pocałunki. Odwróciłam się w jego stronę i nawet nic nie zdążyłam powiedzieć, a on już całował mnie bardzo namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję nie przerywając pocałunku. Chciałam tego i Carlisle też, bo chwilę później odsunął się lekko ode mnie i wyszeptał:
-Kocham Cię,Bella.
Nagle piękny obraz rozmazał się...
***
Siedziałem i wpatrywałem się w jej nieruchome ciało. No prawie nieruchome...Poruszał nim tylko jej oddech. Wyglądała przepięknie.Niczym anioł który dopiero co zstąpił z nieba. Nagle usłyszałem z jej ust moje imię:
-Carlisle...
Bella gwałtownie zmieniła pozycję z leżącej na siedzącą. Oddychała nierównomiernie jakby co najmniej koszmar jej się śnił.Podszedłem do sofy i usiadłem obok niej.
***
Carlisle tulił mnie w ramionach:
-Coś się stało?
-Nie...To był tylko sen.Nawet bardzo, bardzo miły.Chciałam dopowiedzieć, ale się powstrzymałam.
***
Tylko jestem ciekawy, czemu przez sen wypowiadała moje imię...
Spojrzała na mnie:
-Carlisle...Mógłbyś mnie odwieść do domu...? Bo ty chyba masz mnie już dość...- nie patrzyła nawet na mnie wypowiadając te słowa.
Zaśmiałem się w duchu:
-Bella,a skąd Ci w ogóle coś takiego do głowy przyszło? Jakbym miał Cię dość to bym Ci to powiedział od razu.
-No dobra - wyrwała się z moich objęć - To idę sama - podeszła do drzwi od gabinetu.
-Aja jestem ciekawy jak?
-Myślałam,że ty mnie zawieziesz... Ale potem... A z resztą... Jakoś dotrę sama... Kto nie zna w tym mieście komendanta... Yyy... Jakie ja mam właściwie nazwisko? - starałam się nie roześmiać zadawając mu te pytanie.
Carlisle odpowiedział ze stoickim spokojem:
-Swan.
Nakręcałam się dalej:
-No właśnie! Kto nie zna w tym mieście komendanta Swana? Zapewne wszyscy! Dam sobie sama radę! - wyszłam z Jego gabinetu na korytarz.
***
Wziąłem z krzesła swój płaszcz i wybiegłem za Nią:
-Bella!Poczekaj. Odwiozę Cię. - założyłem na Nią płaszcz – Proszę.Będzie Ci cieplej – spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i zeszliśmy na dół.
W salonie tylko krzyknąłem:
-Jadę odwieść Bellę do domu. Wrócę wkrótce.
Nikt nie odpowiedział, więc wyszedłem panną Swan na dwór i wsiedliśmy do mojego czarnego mercedesa. Przez całą drogę siedzieliśmy obydwoje cicho. Zatrzymałem auto pod jej domem:
-Jesteśmy– spojrzałem na nią z uśmiechem na ustach.
***
Poprawiając włosy nagle z rąk wypadła mi spinka. Nachyliłam się z zamiarem jej podniesienia, ale Carlisle zrobiło to samo. Dosłownie w tym samym momencie. Nasze twarze dzieliło kilka milimetrów, patrzeliśmy sobie w oczy. On dosłownie świdrował mnie wzrokiem. Po chwili chwycił moją twarz w swoje dłonie.
***
Nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Zacząłem ją namiętnie całować. Czułem się jak z Esme więc nie umiałem tego przerwać.Bella mnie nie odtrąciła. Wręcz przeciwnie. Pogłębiła pocałunek i pociągła mnie za kołnierzyk. Po chwili gwałtownie się ode mnie oderwała. Popatrzyła na mnie i wybiegła szybko z auta.Schowałem twarz w dłonie
Co ja narobiłem? Mam żonę, dzieci...
***
Podbiegłam do drzwi i gwałtownie je otworzyłam. Taty nie było w domu. Czym prędzej wpadłam do mojego pokoju i usiadłam na łóżku.
Co się ze mną dzieje...? Całowałam żonatego mężczyznę... Ale tak właściwie to on całował mnie, ale ja tego nie przerwałam. Ale...Ja chyba tego chciałam.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
EsmeCissa mecenas
|
Wysłany:
Nie 21:33, 31 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 1520 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
No więc tak nie skomentowałam na blogu, bo coś mi się onet zacina.
Szczerze, nie potrafię się połapać w fabule.
Strasznie dużo wątków wyciętych z akcji.
Nie wiem o co chodzi.
To oni się w końcu pocałowali, czy nie?
A te "kocham cię"?
Naprawdę mix... Rozumiem, że chciałaś zrobić dynamiczną akcję, ale chyba wszystko za szybko się dzieje.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Catherin Rossi człowiek
|
Wysłany:
Nie 21:35, 31 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania Płeć:
|
Na początku to był tylko sen. A potem w tym aucie to się naprawdę pocałowali.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Catherin Rossi dnia Nie 21:39, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Chochlik dojrzała pijawka
|
Wysłany:
Nie 23:40, 31 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Generalnie mimo wyjaśnienia czuję się totalnie zagubiona w tym rozdziale. Co chwilę zmieniasz punkt widzenia sytuacji. Poprzednie rozdziały były dużo lepsze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Monique nowonarodzony
|
Wysłany:
Pon 9:47, 01 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Ja jestem Myszczu i się łapię w tym wszystkim.
Ale akcja rzeczywiście troszkę za szybko!
Zwolnij odrobinkę Bellisle, wiem, że się nie da, jak się chce z dr całować.
Znam ból. xDDD
Weny życzę.
I pisz, jak tam o Carlisle'u wszystko przeczytam i wszystko zrozumiem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Catherin Rossi człowiek
|
Wysłany:
Pon 11:07, 01 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania Płeć:
|
Monique dzięki za zrozumienie:)
Ten ból jest nie do wytrzymaniaxD
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Monique nowonarodzony
|
Wysłany:
Nie 11:43, 14 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wieeeeem!
Boli jak diabli. Wyobrażam sobie, ale....CARLISLE jest MÓJ! Yeah. nanana.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Catherin Rossi człowiek
|
Wysłany:
Wto 23:24, 16 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania Płeć:
|
Rozdział VI
Uchyliłem lekko drzwi od pokoju Belli. Siedziała tam na łóżku, nadal w moim płaszczu. Patrzyła w jeden punkt na ścianie szklanymi oczyma. Podszedłem do niej i usiadłszy odezwałem się:
- Twojego ojca nie ma w domu. Poczekam i porozmawiam z nim.
I przepraszam…
Spojrzała na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, położyła się na łóżku i obróciła się do mnie plecami.
-Dobrze – kontynuowałem – Nie chcesz mnie słuchać… Ja nie naciskam.
Przez kilka minut zbierałem w sobie myśli. W końcu odezwałem się:
-Bella, ja Cię przepraszam. Nie powinienem. Nie wiem co się ze mną stało. Chyba będzie najlepiej jak obydwoje o tym zapomnimy. Bella, powiedz coś, proszę – położyłem jej rękę na ramieniu. Nie poruszyła się. Spojrzałem na jej twarz. Zasnęła. I pewnie nie usłyszała tego co do niej mówiłem. Popatrzyłem na nią, przykryłem ją kocem i wyszedłem. Na korytarzu ujrzałem komendanta Swana.
- Doktor Cullen?
- Tak – odparłem – Chciałbym porozmawiać. Możemy gdzieś usiąść?
Charlie zaprowadził mnie do salonu i już od progu zarzucił mnie pytaniami:
- Coś jest Belli? Pogorszyło jej się? Doktorze…
- Komendancie Swan. Proszę dać mi coś powiedzieć. Bella straciła pamięć. Nic nie pamięta.
-W ogóle? – Charlie miał przerażone spojrzenie.
-W ogóle. Raczej… Powiedziałem jej jak się nazywa, ile ma lat, kto jest jej ojcem, a tak poza tym to nic nie pamięta.
-Ile może potrwać ta amnezja?
-Nie wiem… Od kilku miesięcy, a w najgorszym wypadku, do kilku lat – westchnąłem - Będzie trzeba jej wszystko stopniowo poprzypominać. Trochę tak jak małemu dziecku.
Charlie schował tylko twarz w dłoniach i nic nie odpowiedział.
-Dasz radę. Jeżeli będziesz potrzebował pomocy, zawsze ją u mnie znajdziesz. I tak będziemy się pewnie widywali, bo będę musiał do Belli co jakiś czas zaglądać.
-Dziękuję. Będę o tym pamiętał.
Spojrzałem na zegar Dobijała dziesiąta wieczorem. Wstałem.
-Ja już będę musiał powoli iść. Dobranoc. – podałem rękę Charliemu i posłałem mu pocieszający uśmiech – Będzie dobrze.
-To ja…. – Charlie wstał zapewne z zamiarem odprowadzenia mnie do drzwi.
-Wiem gdzie są drzwi. Ty teraz martw się o Bellę. Do zobaczenia.
Wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego mercedesa. Po kilku minutach byłem już pod domem(Korciło mnie aby tu napisać: „W drzwiach stała Esme z wałkiem” ,ale się powstrzymałam ;-D).
Gdy wszedłem do przedpokoju swoje pierwsze kroki skierowałem do salonu. Był tam tylko Emmett, który jak zawsze oglądał jakiś mecz wraz z Rosalie.
-Gdzie jest Esme? – spytałem.
Rosalie krótko odpowiedziała:
-W sypialni.
Od razu się tam udałem. Esme leżała w łóżku i czytała książkę. Położyłem się obok niej.
-Już wróciłeś – spytała nie odrywając wzroku od książki.
-Tak – Esme nawet na mnie nie spojrzała, tylko lekceważąco przewróciła kartkę książki – Jesteś na mnie zła?
-Może…
-Esme, Bella to tylko moja pacjentka. A tak poza tym już ją odwiozłem do domu – Esme spojrzała na mnie – Teraz mamy czas tylko dla siebie… - uśmiechnąłem się do nie bo odłożyła książkę.
-Teraz? A wcześniej obca kobieta… Pff… dziewczyna była ode mnie ważniejsza?
-Kochanie – pogłaskałem ją po policzku – Ja tylko wykonywałem swoją pracę.
-A może byś zaczął bardziej przejmować się rodziną niż pracą?
-Esme, skarbie…
-Nie cukruj mi tutaj! I lepiej wyjdź stąd bo nie ręczę za siebie.
Oddaliłem się bez słowa w stronę drzwi i udałem się na taras. Siedziałem tam tak długo aż nie wzeszło słońce.
***
Słońce świeciło mi po oczach. Leżałam w łóżku przykryta kocem.
Wstałam. Miałam na sobie płaszcz. Jego płaszcz. Ktoś zapukał do drzwi. Charlie.
-Bells? Jak się czujesz?
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|